W przeddzień światowej (oraz polskiej) premiery
"Anihilacji", nowego filmu
Aleksa Garlanda, twórcy
"Ex Machiny", dowiedzieliśmy się, że jego reżyserskie résumé jest nieco większe, niż przypuszczaliśmy. A wszystko dzięki
Karlowi Urbanowi, który powspominał pracę na planie
"Dredda".
Garland, zanim zabrał się za reżyserię, był wziętym scenarzystą - napisał m.in.
"Nie opuszczaj mnie",
"28 dni później" i właśnie
"Dredda". Aktor, który zagrał tytułowego bohatera tego ostatniego filmu, sugeruje jednak, że rola
Garlanda była dużo większa.
Chętnie zagrałbym ponownie Dredda, ale jeśli do tego nie dojdzie, pozostanę zadowolony z faktu, że nakręciliśmy film, który stał się kultowym klasykiem i który ludzie z czasem odkryli, powiedział
Urban.
Sukces "Dredda" to w dużej mierze zasługa Aleksa Garlanda. Wielu ludzi nie uświadamia sobie tego, ale w rzeczywistości to on go wyreżyserował. Aktor uważa zatem, że to
"Dredda" należy uznać za reżyserski debiut scenarzysty. Chętnie widziałby też
Garlanda za kamerą drugiej części - gdyby powstała. Mam nadzieję, że, kiedy ludzie myślą o jego filmografii, będą pamiętać, że przed
"Ex Machiną" zrobił
"Dredda". Kolejność wygląda tak:
"Dredd",
"Ex Machina",
"Anihilacja".
O zamieszaniu na planie
"Dredda" od dawna krążyły plotki. Podobno reżyser
Pete Travis został odsunięty od montażu, a
Garland przez chwilę zastanawiał się nawet nad walką o to, by przyznano mu tytuł współreżysera. W końcu panowie opublikowali jednak oświadczenie, według którego jeszcze przed początkiem zdjęć przystali na "nietypowy" charakter współpracy.