Arcydzieło to To nie jest, ale ogląda się przyjemnie w sobotni wieczór. Miło zobaczyć Rona Perlmana w głównej roli. Mam do niego słabość od czasu ,,Miasta zaginionych dzieci", Grint też daje radę. Ja oglądałem z ośmiolatkiem (mały ma wyrobiony gust, jego pierwszy film to Controll o wokaliście Joy Division) ale pod koniec robi się trochę krwawo, więc bym uważał, bo to nie do końca komedia dla całej rodziny.