Kiedy wydaje wam się, że już wiecie, z czym macie do czynienia, co to za film i jaki to kaliber – kiedy jako widzowie czujecie już pełną kontrolę nad sytuacją, Fennell ni z tego ni z owego, niemal osobiście wyciąga po was rękę z telewizora, łapie was za szyję, wbija pazury do krwi, przyciąga do ekranu i spogląda w oczy w sposób tak niepoczytalny, że momentalnie, z trzęsącymi rękami, odszczekujecie w głowie wszystko, co chwilę wcześniej sobie myśleliście.
więcej