No, coś tym razem ostro nie wyszło. Już pomijając absurdalnie intensywny styl montażu wywołujący potworny oczopląs przez ponad 2 godziny oraz fakt, że w filmie dosłownie zatytułowanym OPPENHEIMER przez połowę czasu mamy sposobność podziwiać buźkę innego Roberta w akcji, to cała ta nużąca ścieżka dźwiękowa przypominająca cliche podkłady do zwiastunów, nigdy nie powinna była powstać.