Nie przyjmuję argumentów, że film jest obrzydliwy, bo współczesne kino nie takie rzeczy pokazuje. Podobnie jak w Precious temat jest brudny, ale tym razem Lee Daniels zrobił coś odwrotnego wizualnie. W przeciwieństwie do techniki zastosowanej w poprzednim filmie nie wzmacniał efektu brudnym obrazem (u nas robi tak też W. Smarzowski). W Paperboy’u cały brud ubrany jest w cukierkowe kolory i efekt jest fantastyczny. Może tego właśnie nie potrafią przełknąć krytykujący ten film. Od strony aktorskiej też jest bardzo dobrze i nawet Mc Conaughey nie gra wreszcie mega świetnej postaci, choć tradycyjnie musiał pokazać klatę. Szkoda tylko, że Nicole Kidman napompowała sobie usta, bo kiedyś była piękną kobietą…