film generalnie bardzo dobry, z uwagi na przesłanie jakie z niego płynie. Promuje on bowiem, co mam wrażenie zanika w dzisiejszym świecie, 'odpowiedzialność za to co oswoiłeś'. Polecam serdecznie :]
Ja też. Faktem jest, że obecnie "odpowiedzialność za to, co oswoiłeś" podejmuje się rzetelniej i częściej w odniesieniu do zwierząt niż ludzi. Z drugiej strony, samo "międzyludzkie" oswajanie bywa powierzchowne, a ludzie nie zbliżają się do siebie tak mocno. Pełno dziś róż, a książąt ? Film podobał mi się, bo był trochę zaskakujący, nieszablonowy, choć zarówno motyw romansu z latynoską pomocą domową jak i osoba Sandlera sugerowały lekką i śmieszną komedyjkę która wyparuje z głowy następnego dnia.
Żeby człowieka 'oswoić' należy poświęcić mu dużo uwagi i czasu, a czas jest obecnie towarem deficytowym.
Pozdrawiam :)))))
Ja podobnie byłam zaskoczona rozwiązaniem sprawy. I podobnie spodziewałam się troszkę przygłupawej komedii romantycznej (dgy patrzyłam na Johna takie oczekiwanie), z przewidywalną fabuła. A tu miła niespodzianka- i powiem nawet, że byłam poruszona ukazaniem odpowiedzialności i wyjątkowej dojrzałości uczuciowej-NIE TRZEBA ZA WSZELKĄ CENĘ KIEROWAĆ SIĘ UCZUCIAMI, czasem ROZUM WINIEN WZIĄĆ GÓRĘ, gdy w grę wchodzi prawdziwe dobro.
mi trochę źal tej żony. miała mnóstwo kompleksów i chciała, żeby wszyscy ją lubili, być doceniania, a nic jej nie wychodziło, nie umiała nawet z początku jako jedyna wymówić imienia flor, było widać, że bardzo jej zależy, żeby być dobrą dla flor, zeby ją polubiła, własna matka nazywała ją głupią, mąż stawał po przeciwnym froncie , robiąc w ten sposób z niej jeszcze gorsza niż była. a co do tego, że chciała odchudzić córkę to myślę, że po części robiła to, bo nie chciała aby jej dziecko miało takie kompleksy jak ona. w dodatku na początku mówiła, że straciła pracę co tez musiało ją w jakiś sposób ugodzić.