Jako fan prozy Barkera piszę to lekkim rozgoryczeniem.
Co fajne:
Taki klimat bardziej z lat 80-tych.
Kilka świetnych momentów - iście Barkerowskich, drastycznych i nowatorskich.
Sam pomysł, który jest oryginalny...
Niezła muzyka!
myślę, myślę, myślę....
Chyba nic więcej nie wymyślę wpozytywach.
Negatywy:
Dłużyzny... straszne... i niestety nie budujące napięcia (bo niekiedy są wskazane jeśli temu służą).
Srasznie marna gra aktorska.
Ogólnie patrzę życzliwym okiem ze względu na Barkera właśnie, ale ogólny odbiór filmu niestety marny. Obejrzałem do końca, chcąc wiedzieć jak się ta historia zakończy, ale niestety przyszło mi to z trudem i w otoczce nudy.
Ale nizmiennie panu Barkerowi kibicuję zarówno na polu literatury, jak i filmu (bo Hellraiserem pokazał, że też ma do tego smykałkę).
Pozdrawiam ;)
Trochę przesadzasz z tymi dłużyznami, moim zdaniem. Końcówka trochę zajeżdżała tandetą... no i aktorstwo, marne, kurrrrde, marniutkie. Jednak film miał niesamowity klimat, taki bardzo Barkerowski. Jasne, opowiadania są o niebo lepsze (moje ulubione to „Zagubione dusze” w którym Harry strzela demonowi w pysk, a ten wyzywa detektywa od „cweli”......).