Film bez scenariusza. Brak ekspozycji. Zostajemy wrzuceni w środek niewiadomo czego, niewiadomo gdzie. Nudny, sceny przeciągane w nieskończoność. Cały film powinien trwać góra 70 minut. Na plus - niezłe udzwiękowienie i jest jakiś taki klimacik zagrożenia i bezsilności. Ale to za mało na dobry film. Czuć że ktoś coś chciał nakręcić fajnego ale nie wyszło. Zabrakło umiejętności i konsekwencji. Szkoda. Mogło być coś powyżej średniej filmów o zombie, a wyszło coś poniżej przeciętnej dla tego gatunku
Imo reżyser sam nie wiedział co chce nakręcić i wyszło jakieś mydło powidło bez klimatu.
Dokładnie tak samo odebrałem ten film.Czułem się jakbym oglądał zlepek scen z różnych filmów.Przez większość filmu miałem wrażenie jakbym oglądał komedie a nie horror.
Takie przeciągane sceny to i owszem mogłyby dodać konkretnego klimatu i w niektórych tego typu filmach nawet dodają, ale nimi samymi nie zrobi się filmu. Tu masz absolutna rację.
Właśnie oglądam i co kilka minut przerywam, żeby odpocząć. Film mdły, bez iskry. Z poszczególnych scen nie wynika nic konkretnego, ot, to tu to tam pojawia się szaleniec i ryczy jakby go obdzierali ze skóry. :/ Jak obejrzę do końca, to ocenię, ale szału raczej nie będzie.
Zdecydowanie lepszy niż World War Z. Kameralny, niskobudżetowy, klimatyczny. Bez żadnego zadęcia i kretyńskich dialogów. Bardzo przyzwoity.
World war Z to zupełnie inny film. Budżet, rozmach. Nic tych filmów nie łączy. To tak jak by porównywać Die Hard do Kevina sam w domu. Bo oba filmy dzieją się w święta. World war Z to w swojej kategorii jeden z lepszych filmów. A Wygłodniali w swojej to jeden z gorszych.
"Nic tych filmów nie łączy."
Racja. Nic ich nie łączy, bo "World war Z" to żenująco słabe widowisko dla dzisiejszego plebsu. A "Wygłodniali" to produkcja na całkiem przyzwoitym poziomie.