Obejrzałam wczoraj film….
Co ciekawe: to film, którym się nie zachwyciłam tak, jak to ja potrafię, film, którego nie mogę określić słowem typu „dobry”, „znakomity”, „doskonały” czy podobnym. Temu filmowi czegoś brakowało: do dziś myślę, czego – i nie wiem. Był jakiś blady, płaski - jeśli te słowa coś mogą powiedzieć o filmie… Takie właśnie słowa przychodzą mi na myśl.
Ale, co również ciekawe, obejrzałam go z przyjemnością i nie czując absolutnie żadnego przymusu. A może to wcale nie jest taki zły film, skoro przez niemal dobę od projekcji jeszcze go analizuję?
Film jest szalenie aktualny: porusza tematykę migrantów, pokazuje jak różnorodne jest francuskie społeczeństwo, jeśli myśleć o tym problemie. Problemie nie tylko Francuzów przecież: problem migrantów to problem wielu krajów.
„Calais, mon amour” to film o Beatrice, która, będąc w średnim wieku, zostaje wdową. Mieszka z matką i synem w domu gdzieś w Calais przy granicy z Wielką Brytanią, w tym Calais, w którym w czasie filmu istnieje jeszcze nielegalny obóz dla migrantów, których liczono w tysiącach. Obóz nazywany jest „dżunglą”, bo i część francuskiego społeczeństwa uważa, że przebywa tam „dzicz” (słowo z filmu, nie moje). Społeczeństwo jest podzielone: część jest skłonna pomagać w utrzymaniu obozu, część jest temu przeciwna. Prawo francuskie jest surowe: za pomoc migrantom poza obozem, za przyjęcie do domu migranta grożą wysokie kary i to nie tylko finansowe: kara więzienia również.
Beatrice, wdowa po policjancie, nie jest przychylna istnieniu obozu. Kiedy jednak, trochę przypadkiem, trafia tam po raz pierwszy a potem zawozi do obozu ubrania pozostałe po zmarłym mężu – baczniej zaczyna przyglądać się mieszkańcom, zaczyna widzieć w nich ludzi. Powoli wchodzi w świat obozu, w którym w ramach wolnego czasu i swoich możliwości stara się nawet pomagać. W końcu zakochuje się w irańskim nauczycielu.
Nie wiedziałam, że to film na faktach: treść tablic z końca filmu zupełnie mnie zaskoczyła.
I bardzo spodobała mi się pierwsza scena erotyczna (jakaś godzina od rozpoczęcia filmu): jak dla mnie świetne zdjęcia.
Nieśmiało myślę, że ten film jest filmem niewykorzystanej szansy: w tematyce migrantów połączonej z nowym związkiem Beatrice drzemał ogromny potencjał, tyle tylko, że nikt z grona tych, którzy się filmem zajęli - nie zdołał go zbudzić. Szkoda, choć i tak nie jest tak bardzo źle: w zimowy wieczór można obejrzeć.